@Kolejnylogin: takie jest życie że ktoś postanowił zrobić na tym biznes. Kiedy byłem młody i wolny i moja wyobraźnia nie znała granic, marzyłem o tym, by zmienić świat. Kiedy dorosłem i zmądrzałem, zrozumiałem, że świat się nie zmieni. I postanowiłem zawęzić moje horyzonty, i chciałem zmienić już tylko mój kraj, Córka Pauliny Młynarskiej od dłuższego czasu nie ukrywa, że jest lesbijką i żyje w stałym związku. Na co dzień jest artystką i performerką. Monika Goździalska: moja córka jest lesbijką. Monika Goździalska dość nietypowo "skomentowała" zamieszki w Białymstoku. Celebrytka ogłosiła za pośrednictwem InstaStories, że jej 20 Kristen Stewart jest załamana po tym, jak matka zdradziła jej największy sekret. Ponoć trudno się jej pozbierać! Zobacz 14 odpowiedzi na pytanie: Moja siostra jest lesbijką?! :O. Systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z tej strony internetowej (web scraping), jak również eksploracja tekstu i danych (TDM) (w tym pobieranie i eksploracyjna analiza danych, indeksowanie stron internetowych, korzystanie z treści lub przeszukiwanie z pobieraniem baz danych), czy to przez roboty, web Wiedziałam już, że rodzina mojego męża tak naprawdę nie jest i nigdy nie była moją rodziną. Teść z teściową nawet nie zapytali, jak się czuję; słowem nie wspomnieli o dziecku, które przecież będzie ich wnukiem. Martwili się tylko o Anetkę, która została sierotą. Co gorsza, patrzyli na mnie tak, jakby to była moja wina! FPs5O. W domu mojej mamy nie istniało słowo na "h". W latach 50. spotkała homoseksualistę imieniem Hugh. Nie spodobał jej się i od tej pory geje (oraz - żeby było sprawiedliwie - mężczyźni o imieniu Hugh) nie byli w naszym domu mile widziani. Nie przeszkadzało to mamie uwielbiać najlepszego przyjaciela mojego brata. Ignorowała przy tym całkowicie fakt, że był to prawdopodobnie najbardziej jawny gej na świecie. Zastanawiam się, na ile jej podejście zmieniłoby się, gdyby nie zmarła w połowie lat 90. Przypuszczam jednak, że była znacznie bardziej przywiązana do roli babci niż do swoich homofobicznych poglądów. Moja córka miała 14 lat, kiedy pierwszy raz powiedziała mi, że jest lesbijką. Szłyśmy do domu, kiedy zaczęła wykrzykiwać: "Jestem lesbijką, jestem lesbijką, jestem lesbijką!". Miałam za sobą męczący dzień w pracy, więc odpowiedziałam w podobnym tonie: "I co z tego? I co z tego? I co z tego?", wyjaśniając przy okazji, że dwoje moich pozostałych dzieci jakoś nie miało potrzeby obwieszczać mi, że są heteroseksualne. A potem zajęłam się robieniem obiadu. Co ciekawe, Lucy - dziś 19-letnia - zapamiętała to zupełnie inaczej. Przysięga, że o swojej orientacji powiedziała nam w sypialni. Siedzieliśmy na łóżku - ja i jej ojczym - słuchając jej starannie przygotowanego przemówienia. Z kolei mój mąż twierdzi, że o wszystkim dowiedział się w kuchni. Jaki z tego wniosek? Że wiadomość ta nie była dla nas na tyle znacząca, byśmy ją zapamiętali. Szczerze mówiąc, dopóki moje dzieci są szczęśliwe i nic im nie grozi, ich orientacja seksualna mało mnie obchodzi. Kiedy podzieliłam się tą wiadomością z siostrą mojej mamy, odparła: " No cóż, trudno było tego nie zauważyć przez 14 lat". Miała rację. W podstawówce, do której chodziła Lucy, obowiązywała zasada, że "każdy ma prawo żądać, by inni zwracali się do niego imieniem, które sam wybierze". W wieku sześciu lat Lucy chciała więc, by nazywano ją "Max". Poprosiła również, by obciąć ją na chłopaka, a do szkoły ubierała szorty i inne elementy garderoby po starszym bracie. Większość osób sądziła, że jest chłopcem. Ja z kolei nie poświęcałam temu zbyt wiele uwagi - sama przechodziłam podobną fazę , będąc mniej więcej w jej wieku (na wakacjach chciałam, by nazywano mnie Peter). Któregoś dnia szkolni koledzy Lucy postanowili sprawdzić, jakiej właściwie jest płci. Zaciągnęli ją do toalety i zdjęli jej szorty. Uznali, że jest chłopcem - pod spodem nosiła bowiem męskie bokserki. Pierwszą walentynkę Lucy narysowała dla koleżanki. Zadzwoniłam do jej matki, żeby zapytać, czy nie ma nic przeciwko temu, by jej siedmioletnia córka dostała dowód miłości od innej dziewczynki. Matka była oburzona. "Jak może pani o to pytać? A niby czemu miałabym mieć coś przeciwko? Za kogo mnie pani bierze?". Po tym epizodzie przestałam się martwić. Dla mojego męża wychowywanie przybranej córki-lesbijki miało dodatkowe zalety. Ani mój syn, ani jego syn nie są szczególnie zainteresowani typowo męskimi zajęciami, takimi jak rugby i majstrowanie przy samochodach, które uwielbia mój mąż. W tym względzie Lucy okazała się "synem, którego nigdy nie miał": to ona zawsze chciała wspinać się wyżej, biegać szybciej i rozrabiać bardziej od innych chłopaków. (…) Niektóre kwestie były dla nas nowe. Na przykład - w jakim wieku można pozwolić, by córka przyprowadzała na noc dziewczynę? W końcu nie istnieje ryzyko ciąży (które najbardziej martwiło mnie - słusznie czy nie - w przypadku moich heteroseksualnych dzieci), a temat chorób przenoszonych drogą płciową został gruntownie przerobiony, przynajmniej w teorii. Początkowo Lucy korzystała z faktu, że jej rodzeństwo może zapraszać na noc kolegów i koleżanki tej samej płci. Potem postawiliśmy sprawę jasno: żadnych dziewczyn w sypialni - homo- czy heteroseksualnych - do czasu, aż będzie gotowa wejść w dojrzały związek. Fakt, że moja córka jest lesbijką, sprawia, że czuję się członkiem szczególnego klubu. Być może to część stereotypu, ale zawsze wydawało mi się, że geje są bardziej interesujący, twórczy i czarujący niż osoby hetero. (…) Co roku, kiedy na festiwalu Pride widzę ludzi w mundurach, mam ochotę płakać. Tłumaczę potem młodym ludziom wokół mnie, że gdyby byli w moim wieku, wiedzieliby, o co chodzi. Dla mnie jest to znak, jak długą drogę przeszliśmy od czasu, gdy brytyjski żołnierz nie mógł się przyznać do swojej homoseksualnej orientacji w obawie, że będzie zmuszony zrezygnować ze służby. Czuję też dumę i za każdym razem mam ochotę dodać, że "moja córka jest lesbijką" - żeby ludzie wokół mnie wiedzieli, że też należę do klubu. Znowu nadszedł ten dzień! Nie myślcie sobie, że to coś strasznego. No dobra, może trochę, może bardzo! Boję się. Dzisiaj nocuje u nas Angelina. Znowu cały wieczór będę siedzieć jak na szpilkach i nasłuchiwać. Sylvia zachowuje się w miarę normalnie. Wróciła ze szkoły punktualnie o piętnastej, zjadła obiad i poszła do siebie. - Angelina przyjdzie o osiemnastej – usłyszałam tylko – Postaraj się być dla niej miła, bo ostatnio coś ci to nie wychodzi. Jak ona może się tak odzywać do własnej matki! Rozumiem, że teraz jest w tym trudnym wieku i koniecznie chce się buntować, ale chociaż odrobinę mądrości i szacunku powinna zachować. W końcu karmiłam ją własną piersią przez cztery lata! Postać matki jest najtrudniejszą i najwredniejszą rolą, która spotkała mnie w życiu! Jeżeli się starasz, to jest źle, jeżeli wszystko olewasz, to słyszysz, że nawet własne dziecko cię nie interesuje. W myśleniu nastolatków naprawdę można się pogubić. Powinnam teraz się odprężyć i przygotować się na wizytę tej wrednej małpy. Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Czekałam i czekałam. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Usłyszałam, że Sylvia zbiegła na dół, aby otworzyć. Szkoda, że mnie nie wita z takim entuzjazmem kiedy przez przypadek zapominam klucza. - Cześć kotek! - usłyszałam z daleka. W głowie mi się zakręciło od tego przywitania. Prawie dojrzałe kobiety nie powinny okazywać względem siebie takich uczuć! - Hej Mary! - odezwała się Angie. Nienawidzę, kiedy zwraca się do mnie po imieniu. Okazuje w ten sposób, jaki ma do mnie stosunek! - Witaj - chłodno odpowiedziałam - Jak zwykle zostajesz na całą noc, tak? - Zgadza się! - przytaknęła. - Chodź na górę, widzisz, że mama nie chce z tobą rozmawiać. Działacie na siebie jak płachta na byka! - Sylvia pociągnęła przyjaciółkę na piętro. - Mamo, nie przeszkadzaj nam! - usłyszałam. Od razu zaczęłam kombinować w jaki sposób dostanę się do pokoju córki. Tym razem ciasteczka i ciasto odpadają. Mojego specjału - jajecznicy z boczkiem i cebulą tez nie usmażę, bo co by powiedziała Angelina. Jajecznica jest przecież strasznie kaloryczna! Staram się być nowoczesną matką i przyjaciółką. Ubieram się tylko w markowych sklepach na przykład w Zarze, Chanel, czy w Marks and Spencer. Moda od zawsze była moją ulubioną dziedziną artystyczną. Do dzisiaj projektuję własne wzory ubrań, niestety jestem już za stara na międzynarodową karierę. Dlaczego w młodym wieku nie myślałam nad takim pomysłem na przyszłość? Byłam głupia idąc na prawo. Teraz w moim zawodzie nie ma już pracy... Mary, weź się w garść! Twoja córka potrzebuje twojej pomocy! Myśl, myśl, myśl! Co by tu zrobić? Nerwowo krążyłam po kuchni, czekając aż mój genialny umysł wymyśli chytry plan sprowadzenia córki. Ze zdenerwowania zaczęłam układać produkty spożywcze w szafkach (zawsze tak robiłam w chwilach podłamania nerwowego, nie wiedząc czemu uspokajało mnie to jak nic innego!). Nie mogąc wymyślić nic sensownego, postanowiłam się przejść, a pedantyczne sprzątanie pozwoliło mi zauważyć, że w domu brakuje kilku rzeczy. Postanowiłam pójść na zakupy. Ubrałam kurtę od Dolce Gabbany, przejechałam po ustach perłową pomadką i zapięłam botki w kolorze kawy z mlekiem. Spoglądając w lustro stwierdziłam, że warto ostrzec Sylvie o moim wyjściu. Cichutko weszłam po schodach. Przystanęłam i nasłuchiwałam. Wychwyciłam dźwięki sitcomu, chyba "Rodzinki Adamsów". Kiedyś sama zaśmiewałam się przy tym serialu, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Dobra, pora wrócić do misji. Bezszelestnie ruszyłam ku drzwiom ozdobionych czerwonym znakiem "Stop" i kilkoma rysunkami. Zabawne, jakby Sylvia myślała, że mnie powstrzyma. Szybko zapukałam i nie czekając na odpowiedź otworzyłam wrota do królestwa mojej córeczki. Dziewczyny podskoczyły na mój widok! Faktycznie oglądały "Rodzinkę..." i rozwalone na puchowych poduszkach robiły test z tego kiczowatego magazynu "Girl". - Dziewczyny - zaczęłam niepewnie - idę do sklepu, potrzebujecie czegoś? - niewinnie zapytałam. - Nie mamo! - szybko odezwała się Sylvia. - Może jakieś chrupki i colę - weszła jej w słowo Angelina. Ona zawsze się do wszystkiego wtrąca i tylko traktowałaby mnie jak swoją prywatną służącą. - To na pewno już wszystko? Nic więcej? - dociekałam. - Nie, nie chcemy cię zbytnio wykorzystywać. - Jakie wy miłe. No to idę. Trzymajcie się i nie róbcie nic głupiego! Nic nie widziałam - powtarzałam te słowa, jak mantrę w głowie. Zeszłam na dół i chwyciłam torebkę z beżowej skórki. Zamknęłam dokładnie drzwi i z bolącym sercem wyszłam przed dom. Z jednej strony cieszyłam się, że na niczym ich nie przyłapała, a z drugiej dręczyła mnie myśl, że coś umknęło mojej uwadze. Hipermarket był tuż za rogiem, więc szybko doszłam na miejsce. Wypożyczyłam wózek i ruszyłam do alejki z owocami. Gdy oglądałam pomarańcze, poczułam na sobie czyjś wzrok. Na chwilę zignorowałam to uczucie, potem jednak szybko się odwróciłam i o dziwo nikogo nie zauważyłam. Stwierdziłam, że to jakiś głupi żart. Włożyłam do koszyka świeże owoce i skręciłam do nabiału. Nadal miałam wrażenie, że ktoś mi się przygląda. Postanowiłam to sprawdzić. Szybko przechadzałam się pomiędzy alejkami, czując czyjąś obecność. Nagle niespodziewanie okręciłam się na pięcie i... o Boże! Zauważyłam kawałek szarego płaszcza! Przeraziłam się, a co jak to jakiś morderca, albo zboczeniec? Moją słabością były programy kryminalne i właśnie wyobraziłam sobie rozpoczęcie serialu: - Mary Grizzly lat... (tak - tam nie ujawniają prawdziwego wieku, nawet do ostatniej chwili jestem cyniczna!) trzydzieści, ładna blondynka o niebieskich oczach, samotnie wychowująca córkę. Tego dnia była ubrana w granatowe jeansy i liliową koszulę, miała jasnobrązową kurtkę, buty i torbę w tych samych odcieniach. Około godziny dziewiętnastej wyszła na zakupy i ślad po niej zaginął. Cała jej rodzina jest pogrążona w żałobie. Nawet jej były mąż wynajął prywatnego detektywa, aby odnalazł ciało zaginionej. Opanuj się kobieto, masz prawie dorosłą córkę i wiele w życiu przeżyłaś. Chodziłaś na kurs samoobrony za namowami Kate, jednak cholerny ból w pośladkach zwyciężył nad chęcią spoglądania i uwodzenia seksownego instruktora, skutkiem czego było wypisanie się. Wracając do rzeczywistości, postanowiłam pójść do kasy i stawić czoło prześladowcy. Chwiejnym krokiem dotarłam do lady i zapłaciłam za zakupy. Swoją drogą to zdzierstwo zapłacić dziesięć dolarów za mleko, chleb, cole, chrupki i kilka owoców. Podziękowałam za siatki, które wyjątkowo były za darmo i powędrowałam do automatycznych drzwi, które otworzyły się ze zgrzytem. Wyszłam w gęstniejący już mrok i rozejrzałam się. W świetle latarni zobaczyłam postać. Z wrażenia upuściłam siatki z zakupami! Tajemnicza osoba podeszła na tyle blisko, że zobaczyłam jej twarz. O matko, to był on!! Rozdział sprzed prawie dwóch lat. Takimi starościami będę was męczyła jeszcze przez kolejne 2 tygodnie. Mam nadzieję, że choć trochę się podoba, bo ja z perspektywy czasu trochę bym pozmieniała.

czy moja córka jest lesbijką